Trudności z jakimi musieli się zmierzyć nasi klienci podczas budowy domu i szczęście wypisane na twarzach po ich przejściu.
- Artur Laskowski
- 29 sty
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 7 dni temu

Dziś opowieść o pani Ewie i panu Jerzym, których widzicie na zdjęciach. Ich historia trzymała w napięciu, w czasie rzeczywistym. Dziś cieszymy się, że skończyła się happy endem. Za zgodą głównych bohaterów podzielę się z Wami ich historię.
Państwo Tyburczy zamierzali ziścić swoje marzenie o wspólnym, pięknym, nowym domu. Podjęli współpracę z firmą, która niestety nie wywiązała się ze swoich zobowiązań, a w pewnym momencie przestano odbierać od nich telefony.
Ponieważ posiadali rozpoczętą budowę, składającą się z fundamentu i szkieletu, szukali kogoś, kto dokończy realizacje.
Podjęcie współpracy było trudne dla obu ze stron. Państwo Tyburczy obawiali się zaufać komuś ponownie. Mieli ku temu podstawy, ponieważ stracili 70 000 zł w związku z nieudaną współpracą z poprzednim wykonawcą oraz czekała ich przeprawa sądowa, aby odzyskać te pieniądze. My zaś, obawialiśmy się brania na siebie rozpoczętej budowy. Tym bardziej, że fundament i konstrukcja to kluczowe elementy budynku. Nie wiedzieliśmy też do końca jak przebiegała współpraca z poprzednim wykonawcą, ponieważ znaliśmy opinię tylko jednej ze stron.
Klienci zgłosili się do nas ze skrupulatnie przygotowaną umową przez prawnika. Dokonaliśmy oględzin budowy i postanowiliśmy podjąć wyzwanie dokończenia tego przedsięwzięcia.
Musieliśmy się spieszyć, aby zdążyć przed upływem ostatecznego terminu zamknięcia stanu surowego zamkniętego, ponieważ w przeciwnym razie bank zagroził nie wypłaceniem transzy wynikającej z ukończenia tego etapu. Drugim powodem było to, że klienci zgłosili się do nas jesienią, a na budowie mieli gołą konstrukcję. Gdyby taki stan utrzymał się zbyt długo, konstrukcja nie nadawałaby się do użytku.
Pomimo tego że udało nam się dokończyć pracę w terminie, przed klientami, a w konsekwencji przed nami pojawiła się nowa przeszkoda. Bank miał inne oczekiwania względem stanu surowego zamkniętego, niż ten który mieliśmy opisany w umówię.
Pociągnęło to za sobą sporo konsekwencji dla obu ze stron. A przy tym górę stresu i nerwów.
Proces budowy znacznie się wydłużył. Naszym klientom nie udało się odzyskać pieniędzy od firmy, z którą zaczynali współpracę, ani pokrycia kosztów związanych ze sprawą.
Razem udało nam się jednak przejść przez tę historię, a nasza współpraca była oparta na szczerej relacji. Dziś Państwo Tyburczy mieszkają już w swoim wymarzonym domu i jak widać na zdjęciu załączonym na początku wpisu historia zakończyła się szczęśliwie. Najlepsze momenty, to te kiedy widzimy radość na twarzach naszych klientów. To napędza do działania i stawiania czoła nowym wyzwaniom.
Serdeczności
Artur
Comments